niedziela, 19 października 2014

` Rozdział Drugi

-A więc to takie stosunki łączą Cię z tym śmierciożercą!- syknął Ron trzymając ją za łokieć, boleśnie wbijając palce w jej delikatną skórę.

-Możesz się uspokoić, zazdrośniku? On już nie jest śmierciożercą...- jęknęła cicho Hermiona próbując wyrwać się z uścisku chłopaka.


-Wiedziałem, że to wszystko... to, że tu jesteśmy to do cholery nie jest przypadek! Tylko po co Ci ja!


-Ronaldzie Weasley, to był przypadek... Wpadłam na niego. Cokolwiek sobie o tym myślisz, uspokój się i nie psuj nam tego wieczoru. Proszę.- wyszeptała patrząc mu prosto  w oczy z nadzieją, że jej słowa docierają do mężczyzny.


-Przepraszam...- odszepnął po chwili rudzielec, a jego uścisk na jej ręce zelżał. Delikatnie ucałował w usta ukochaną i zasiadł ponownie przy stole, jakby nic się nie stało.


Hermiona zmrużyła oczy i rozejrzała się wokół. Na szczęście nikt nie zauważył nawet tego ataku zazdrości Rona. Głośna muzyka zapobiegła poczuciu wstydu, jaki odczułaby gdyby ktokolwiek zobaczył ich, kłócących się o taką błahostkę. 


*******
Impreza trwała w najlepsze, a większość gości już wtargnęło na przygotowany specjalnie na tą okazję parkiet. Hermiona krążąc wzrokiem od tańczących par do własnego narzeczonego siedzącego obok niej westchnęła głęboko, próbując zwrócić jego uwagę na siebie. Jednak najwidoczniej młody Weasley mało zauważał wokół siebie pochłonięty rozmową z jedynym z sekretarzy Ministerstwa Magii. Zirytowana brunetka gwałtownie wstała od stołu, ale nawet to nie wzbudziło żadnych emocji w rudzielcu. Nie mając zbytnio pomysłu na to co ze sobą zrobić, była gryfonka postanowiła trochę pozwiedzać. Bądź co bądź, to o tej rezydencji, tak jak i o właścicielu, krążyły najróżniejsze ploteczki.

Dziewczyna nie spiesząc się ruszyła w stronę schodów, które miały ją zaprowadzić na wyższe piętro. Po drodze minęła parę znajomych twarzy, z którymi wymieniła szybkie skinienia głowy. Nikt jej nie zatrzymywał, więc spełnienie swojego pomysłu było dziecinne proste. W swoim pomyśle była osamotniona, ponieważ nikomu nawet nie przyszło by do głowy urywać się z imprezy, która toczyła się na dole. Jednak Hermiona nigdy nie była typem imprezowiczki i chyba nikt nie miał co do tego wątpliwości. Pewnym siebie krokiem pokonywała kolejne stopnie, a gdy znalazła się u szczytu schodów zerknęła jeszcze przez moment na dół na bawiących się gość. Z lekkim uśmiechem na ustach odnotowała, że nikt nie zauważył jej dezercji, więc powoli podeszła do pierwszych drzwi po lewej i niepewnie naparła na klamkę. Drzwi z cichym skrzypnięciem ustąpiły.

Hermiona niczym poszukiwacz skarbów rozejrzała się po pomieszczeniu. Wciągnęła powietrze przez usta z cichym świstem, kiedy na jednej ze ścian zauważyła rozpościerający się wielki obraz przedstawiający Hogwart jeszcze sprzed bitwy. Szybko podeszła bliżej by przyjrzeć się wszystkim szczegółom. Nawet nie wiedziała, że taki obraz istnieje i kto jest jego autorem. Z lekkim uśmiechem podziwiała miejsce, które przez kilka lat było jej drugim domem. Dzisiaj już nie mogła zobaczyć go w tej postaci co na obrazie. Mimo odbudowy, nie wyglądał już tak jak kiedyś. Czarodzieje zrobili wszystko co mogli, by zamek wyglądał tak samo. Jednak nie wszystkie miejsca uznali za warte odbudowy. Podchodząc bliżej zauważyła, że w niektórych miejscach uwiecznione zostały postacie. Zaintrygowana zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła samą siebie w otoczeniu miniaturowego Harry`ego i Rona. Zafascynowana podążyła wzrokiem dalej znajdując również grupkę Ślizgonów. Zabini`ego, Malfoy`a i Nott`a, którzy uśmiechali się do niej z tą samą wyższością co zawsze. Dziewczyna wywróciła oczami rozbawiona. Próbując znaleźć na obrazie podpis autora podążała powoli wzrokiem po każdym fragmencie obrazu. Po chwili zauważyła w jednym z rogów inicjały. 


D.L.M.

Nie musząc zbyt długo zastanawiać się nad znaczeniem tych liter wyszeptała sama do siebie.


-Malfoy...


Wtedy usłyszała za swoimi plecami głośne chrząknięcie. Przestraszona wyprostowała się i szybko obróciła przodem do intruza.


-Szukałaś mnie, Granger?- zapytał mężczyzna z identycznym jak na obrazie uśmieszkiem na ustach.


Przez chwile nie wiedząc co powiedzieć, założyła ręce na piersiach przybierając obronną dla siebie pozycję. Przyłapał ją na grzebaniu w nie swoich sprawach. 


-Właściwie, to trafiłam tu przypadkiem. Nie bardzo odnajduję się w zgiełku panującym na dole.- wyszeptała tłumacząc się wymyślonym na poczekaniu kłamstwem.


Mężczyzna zaśmiał się cicho i przybliżył się do niej patrząc na nią swoim przeszywającym wzrokiem.


-A więc to nie z powodu mojej sztuki tu jesteś.- odparł z udawanym zawodem w głosie.


-Zdecydowanie nie, Malfoy.- mruknęła i cofnęła się o krok.


Mężczyzna zmrużył lekko oczy i przeczesał włosy dłonią jakby coś rozważając. Równocześnie wciąż przyglądał się byłej gryfonce. Oboje od czasów Hogwartu bardzo się zmienili, co nie ulegało żadnej dyskusji. Niedojrzałe żarty o szlamowatej krwi, nie śmieszyły go jak dawniej, a ona nie musiała się już nimi przejmować. Po bitwie o Hogwart wszyscy zwolennicy czystej krwi, albo zeszli do nowoutworzonego podziemia, albo pogodzili się z nową rzeczywistością, która zabraniała podziałów ze względu na pochodzenie. 

-Podoba Ci się?- zapytał blondyn po chwili wciąż patrząc na nią. 


Dziewczyna jedynie pokiwała głową, bo nie miała zamiaru go wychwalać. Przecież i tak był zadufanym w sobie dupkiem, to nie mogło się w nim zmienić. 


-I tylko tyle masz w tej sprawie do powiedzenia? Zawsze taka wygadana...- naśmiewał się z niej blondyn z błyskiem w oku.


-Jeśli myślisz, że będę się rozpływać tylko dlatego, że to Twój obraz to się mylisz, Malfoy. Nie jestem pierwszą lepszą panienką z Twojego otoczenia.- prychnęła brunetka krzywiąc się jednocześnie.


-Uważaj na słowa, Granger. – syknął zbliżając się do niej ponownie i łapiąc ją za nadgarstki.- Może troszkę milej, hmm?


-Puść mnie!- wykrzyczała mu prosto w twarz próbując się bezskutecznie wyrwać.


-Och, nasza wspólna współpraca będzie dla mnie przyjemnością.- mruknął ironicznie tuż przy jej ustach.


Kobieta w końcu oswobodzona z uścisku posłała w jego kierunku pytające spojrzenie, próbując cokolwiek zrozumieć z jego słów. On tylko zaśmiał się pod nosem i ruszył w kierunku drzwi nie oglądając się za siebie. Nie uzyskując odpowiedzi, Hermiona nie zamierzała go zatrzymywać. Licząc na swoją inteligencję połączyła wszystko w jedną całość i syknęła cicho.

Już wiedziała od kogo zależał jej awans w Ministerstwie Magii.

*******

Siedząc znów powrotem obok Rona oparła głowę  o jego ramię. Zrezygnowana patrzyła przed siebie rozmyślając. Korzystając z pustego miejsca Malfoy`a wszystko opowiedziała ukochanemu, który z przekonaniem stwierdził, że wcale nie musi awansować i może sobie darować wszelkie starania. Co w skrócie oznaczało niezwykle nudne życie, z którym dziewczyna nie potrafiła się pogodzić.

-Wracajmy do domu.- wyszeptał jej na ucho Ron widząc zmęczenie dziewczyny.

-Jeszcze chwila...-poprosiła Hermiona prostując się widząc podchodzącego do stołu arystokratę w towarzystwie dobrze znanej Ślizgonki.


-Granger, Weasley.- przywitała się kobieta z lekkim uśmiechem na ustach trzymając pod rękę Dracona.


-Astorio...- skinęła głową Hermiona próbując odczytać prawdziwość uśmiechu, który wydał jej się zbyt szczery jak na nią.


-Tak jak Ci mówiłem, skarbie-akcentując ostatnie słowo blondyn usiadł sadzając sobie kobietę na kolanach- Granger od poniedziałku będzie dzieliła ze mną gabinet, tak jak chciał tego Zabini.


Hermiona zakrztusiła się winem, które właśnie piła. Ukochany delikatnie poklepał ją po plecach równie zszokowany patrząc prosto na Malfoy`a.

-Ciekawe, że mnie nic o tym nie wiadomo.- mruknęła Hermiona.

Blondyn przeniósł na nią wzrok i gdy Astoria zajęta była szeptaniem mu coś na ucho uśmiechnął się do gryfonki jednoznacznie.

-Przychodząc tu wyraziłaś zgodę na współpracę, Granger. Już nie możesz się wycofać. – odpowiedział ślizgon wyraźnie rozbawiony całą sytuacją.- Rano wyślę Ci szczegóły sową, do zobaczenia w pracy.- mruknął wstając równocześnie splatając usta w pocałunku z Astorią. 


-Idziemy Ron.- mruknęła zdegustowana i łapiąc narzeczonego za rękę teleportowała się do domu, by nie musieć oglądać Malfoy`a obmacującego dziewczynę.

*****
Poranek po, zawsze był przytłaczający. Kac dopadał nawet tych, którzy uważali się za największych imprezowiczów. Hermiona leniwie wysunęła się z łóżka, zostawiając w nim wciąż śpiącego Rona. Z pulsującą głową weszła do łazienki by prawie na ślepo dorwać się do buteleczki z anty-kacowym eliksirem. Z ulgą upiła łyk, dziękując w duchu za bycie czarodziejką. Zwykli śmiertelnicy nie mieli tak łatwo na kacu.

Kobieta po szybkim prysznicu wróciła do sypialni owinięta jedynie w niebieski ręcznik. Chcąc znaleźć sobie coś do ubrania otworzyła ogromną szafę stojącym pod ścianą dokładnie naprzeciwko łóżka. Słysząc głęboki pomruk odwróciła się i wpadła na chłopaka, który wykorzystując sytuacje wpił się namiętnie w jej usta. Z zadowoleniem wtuliła się w niego nie zważając na ręcznik, który zaczął się z niej zsuwać.

-Dlaczego tak wcześnie wstajesz?- zapytał chłopak z wyrzutem patrząc jej w oczy.

-Nie zamierzam dać satysfakcji tchórzofretce spóźniając się do pracy.- odpowiedziała łapiąc za ręcznik nim całkowicie opadł.


-Ty na serio chcesz z nim pracować?


-Spokojnie, przecież oboje wiemy, że jest tam ze względu na swój majątek. Minister Magii szybko zrozumie, że o wiele lepiej sprawdzam się niż on. Gdy stanie się niepotrzebny sama go stamtąd wywalę.- wymruczała zadowolona z siebie Hermiona odrzucając wszelkie obawy, które wciąż krążyły jej po głowie.


-Obyś miała rację.- wzruszył ramionami rudy i puszczając ją wrócił z powrotem do łóżka.


*****


Draco Malfoy nigdy nie spóźniał się do pracy. Tak został wychowany, w pełnej dyscyplinie i rygorze, którego nie powstydziła by się nawet jednostka specjalna biura śledczego. Patrząc przez okno na mugolski Londyn uśmiechnął się sam do siebie. Jak Ci ludzie mogli marnować swój czas na przemieszczanie się tymi powolnymi maszynami. Sam nigdy do końca nie rozumiał po cholerę, gdy był mały musiał tłuc się cały dzień pociągiem do Hogwartu, skoro można było się teleportować. Idiotyczna tradycja.

Krótkie i rytmiczne pukanie do drzwi sprawiło, że mężczyzna zerkając na zegarek machnął różdżką by drzwi same się otworzyły. Przez nie do środka wpadła z impetem Hermiona, która chciała właśnie nacisnąć na klamkę.

-Spokojnie, Granger. Aż tak spieszno Ci do naszej wspólnej pracy?- zapytał rozbawiony pomagając jej złapać równowagę.

Dziewczyna po chwili orientując się, że trzyma go za rękę odsunęła się zniesmaczona.

-Czym szybciej zaczniemy, tym szybciej się rozstaniemy.- mruknęła nie dając mu satysfakcji ze swojego niezdarnego wejścia.

-Celna uwaga...-mruknął niechętnie mężczyzna- A teraz słuchaj uważnie co będziemy robić, bo nie zamierzam powtarzać Ci tego milion razy.


*****
Drugi za mną, do cholery od dawna napisany czekał tylko na publikację, na którą do dziś nie miałam czasu. Co do bety! Znalazłam, ale zrezygnowałam ze współpracy, ponieważ uważam, że to za dużo zachodu... Nie piszę zbytnio regularnie, więc nie chcę zawracać komuś gitary:)
Jeśli są błędy, to piszcie, będę regularnie poprawiała. Aczkolwiek to nie epopeja narodowa, tylko moje skrobanko i nie musi być idealne.
Jestem w klasie maturalnej więc trochę mało mam czasu na pisanie. 
Dlatego nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział :(
Dziękuję wszystkim za tak dużo wyświetleń i komentarzy! Jesteście cudowni. Dziękuję :*